Ahoj żeglarze!

Poniżej, zgodnie z obietnicą, prezentujemy przemyślenia, które towarzyszyły naszym klubowiczom podczas ich pierwszego morskiego rejsu. Dzisiaj opis pierwszego etapu – z Gdyni do Władysławowa. Zapraszamy do lektury!

W niedzielę 02.06.2013 obudziłem się pełen dobrych przeczuć oraz z nutką ekscytacji. Dokończyłem pakowanie torby wrzucając kilka rzeczy, które potem okazały się kluczowe w pięknym, ciepłym, słonecznym rejsie morskim. Ostatkiem sił siadając na mym ekwipunku dorzuciłem dodatkową bluzę, czapkę zimową i termos. O godz. 13:00 ruszyliśmy samochodem z większą częścią załogi w stronę portu w Gdyni. Już w samochodzie kapitan omawiał manewry portowe oraz stanowiska manewrowe (oraz ilość pieniędzy za paliwo). Gdy dotarliśmy na miejsce, czekała już na nas reszta ludzi z którą miałem spędzić kolejne cztery dni na dziewięciometrowej łodzi z kabiną przepełnioną naszymi torbami, później wypełnionymi skarpetkami nie pierwszej świeżości. Hura…!!! Poczyniliśmy zrzutkę do kasy jachtowej i ruszyliśmy do sklepów w celu zakupienia jedzenia, paliwa oraz butli z gazem. Okazało się, że nasza znajomość Gdyni nie była na dostatecznie wysokim poziomie. Z tego powodu miejsca do wymiany butli z gazem szukaliśmy jakieś dwie godziny.

Około 17:30 wypłynęliśmy na morze z pieśnią na ustach. Rozpoczęło się cudnie. Słonce, wiaterek, woda, kilka zdjęć dla potomnych. Po minięciu portu w Helu zauważyliśmy czarne chmury, ale niestrudzenie płynęliśmy dalej, bo przecież prognoza pogody przewidywała wiaterek o sile trzech stopni w skali Beauforta.Wcześniej skipper ustalił wachty. Czekała mnie wachta od północy do czwartej rano tzw. psia. Kiedy niebo zaszło całkowicie chmurami wiatr osłabł. Wbrew pozorom nie oznaczało to nic dobrego…

Chwilkę przed moją wachtą dostaliśmy komendę „Przygotować się do sztormowania” Nagły zastrzyk adrenaliny rozprowadził ciepło po całym moim ciele. Na odrobinę miękkich nogach ruszyłem w długą drogę na fordek jachtu. Wynosiła jakieś trzy metry. Zrefowaliśmy żagle,a następnie zająłem miejsce na stanowisku sterowym. W ciągu dwudziestu minut siła wiatru wzrosła o kilka stopni w skali Beauforta. Rozpoczęła się zabawa. Silny wiatr stopniowo oziębiający organizm. Zimny deszcz, który moczył adidasy i co kilka fal nagła kąpiel,a przy niezamkniętej suwklapie wanna wody w nawigacyjnej. Na zewnątrz czuwał z nami Paweł , a na granicy światów, którą wyznaczała linia zejściówki kapitan kreślił naszą drogę na sporej wielkości mapie. Po godzinie ster przejął Radek, który dalej prowadził tę łajbę przez rozbujane morze. Około godziny 3:30 wiatr zelżał i zaczęło się robić widno. Około 4:00 wachtę objął Kapitan z Pawłem. Zdecydowaliśmy się odpalić „dieselgrota” . Potem przy pięknej harmonii fal i pyrkającego silnika ułożyłem się do snu. O godz. 10:00 dopłynęliśmy do Władysławowa.

Made by Marcin „Kaszub” Kaszubowski

Mapy
Mapy – podstawa nawigacji

Kapitan przygotowuje się do wypisania opinii z rejsu
Kapitan przygotowuje się do wypisania opinii z rejsu

Autor tekstu w żywiole
Autor tekstu w żywiole

Początkującego żeglarza pieśń radosna, część I

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *